O krakowskim rzemiośle #11: pracownia tuftingu Karoliny Wolskiej
Kamienica przy ul. Józefa 12, a dokładniej jej podwórze, to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów na mapie krakowskiego Kazimierza. To tutaj kręcono przed laty ujęcia do oscarowej „Listy Schindlera” w reżyserii Stevena Spielberga czy komedii „Tylko mnie kochaj” w reżyserii Ryszarda Zatorskiego. W tych klimatycznych okolicznościach, w jednym z lokali wspomnianej kamienicy, swoją pracownię „Enjoy Studio” ma Karolina Wolska. Na co dzień zajmuje się dość nietypowym, w Polsce dopiero zyskującym rozgłos, zajęciem. Tufting, bo o nim tutaj mowa, to technika ręcznego tkania dywanów i obrazów tekstylnych przy wykorzystaniu specjalnego pistoletu. Karolina jest także jedną z dwóch osób w kraju, które uczą tej metody w trakcie dedykowanych warsztatów. Podczas jednych z nich mieliśmy okazję porozmawiać „O krakowskim rzemiośle”.
Z potrzeby tworzenia, czyli o początkach pracowni
Kolebką współczesnego tuftingu są Stany Zjednoczone. Sama technika, wykorzystująca do tkania specjalny pistolet, jest umaszynowieniem procesu, który wcześniej wykonywano ręcznie. Metoda ta zyskuje w świecie coraz większą popularność, choć w Polsce jest to zajęcie nowe i jeszcze stosunkowo nieznane. Karolina po raz pierwszy spotkała się z nim w czasie pandemii.
– Przez długi czas pracowałam w branży marketingowej. Najpierw w agencji kreatywnej, później jako menadżer w dziale marketingu jednej z dużych, polskich firm. W pewnym momencie zrozumiałam, że brakuje mi jakiegoś manualnego zajęcia, czegoś, co mogłabym tworzyć ręcznie. Przyszła pandemia. Zrezygnowałam wówczas, bardzo świadomie, z dotychczasowej pracy. Śmieję się, że wyjechałam wtedy w swoje mentalne Bieszczady. Próbowałam różnych rzeczy, np. ceramiki czy pieczenia chleba – to akurat zostało ze mną do dziś. Przez chwilę zajmowałam się haftem. Choć niespecjalnie mnie zainteresował, to dzięki niemu i algorytmom, które podpowiedział Instagramowi, poznałam tufting. To był strzał w dziesiątkę, od razu mi się spodobał. Wtedy, w 2021 roku, ta metoda dopiero w Polsce „raczkowała”.
Karolina postanowiła zaryzykować. Pojechała do Warszawy na wówczas jedyne w Polsce warsztaty, gdzie pod okiem Dominiki Owsianko nauczyła się wspomnianej techniki. Przed otworzeniem pracowni kupiła potrzebny sprzęt – pistolety do tuftingu, golarki, włóczki i wiele innych. Szczęśliwie trafiła na lokal przy Józefa 12, w którym pracuje do dziś.
– Na początku tkałam różne wzory hobbystycznie, dla przyjemności. To były nie tylko dywany, ale też ozdoby, takie jak obrazy tekstylne do powieszenia na ścianie czy podstawki. Obdarowywałam nimi moją rodzinę i znajomych. Z czasem pomyślałam nieśmiało, żeby wyjść z produktami do szerszego grona odbiorców. Od tego momentu można je zamówić m.in. za pośrednictwem mojego Instagrama. Od niedawna prezentuję również swoje prace na różnego rodzaju targach rzemieślniczych.
Z pasji do radości, czyli o emocjach
Nazwa pracowni Karoliny to „Enjoy Studio”. Angielskie określenie, wyrażające radość, nie wzięło się z przypadku. Jest podsumowaniem emocji, które towarzyszą rzemieślniczce przy wykonywaniu codziennej pracy.
– W tuftingu znalazłam coś, co określiłabym związkiem manualności ze sztuką. Z jednej strony wykorzystujemy pistolet, czyli tzw. tufting gun, który jest połączeniem maszyny krawieckiej z „wiertarką”. Tkamy, wycinamy, sklejamy – jednym słowem tworzymy rękodzieło. Na materiał możemy przenieść absolutnie wszystko, co gra nam w sercu. Dzięki temu wyrażam siebie i swoje emocje. To wyjątkowe uczucie.
Proponowane przez Karolinę wzory są pod względem kształtów proste i minimalistyczne, choć przemawia przez nie wyrazistość przekazu i bogactwo kolorów. Jak sama przyznaje, jest pod tym względem maksymalistką. Rzemieślniczka szczególnie polubiła martwą naturę. Kupimy więc u niej dywany przedstawiające m.in. kawiarkę, lampkę czerwonego wina czy owoce.
– Tufting, podobnie jak inne rzemiosła, cechuje się różnorodnością w stylistyce. Zazwyczaj przychodzą do mnie osoby, którym jest blisko z moją estetyką. Kiedy ktoś chciałby zamówić swój własny wzór, przyniósłby np. zdjęcie swojego ukochanego pupila, to ja chętnie się tego podejmuję. Są jednak takie zlecenia, których nie czuję i wiem, że nie przyniosłyby mi radości. Wtedy odsyłam klientów do innych, sprawdzonych osób. Wierzę, że tworząc poszczególne produkty, przekazuję w nich swoje emocje. Tylko wtedy ta praca ma sens.
Przędze, ramy i nożyczki, czyli o etapach produkcji
Rozglądając się po pracowni Karoliny, natrafiamy na ogromną ilość włóczek, z których na późniejszym etapie tworzone są produkty. Uwagę przykuwają również drewniany ramy – zarówno te mniejsze, w wymiarach 60×60 cm, jak i duże, blisko dwumetrowe konstrukcje. To na nich rozciągnięty jest materiał, na który przenosi się konkretne wzory.
– Każdą produkcję rozpoczynam od przygotowania projektu. Może to być kształt mojego autorstwa lub wymarzony przez klienta obraz. Kiedyś rysowałam wzory ręcznie, teraz przygotowuję je komputerowo. Mówiąc w skrócie, przenoszę wzór lub zdjęcie na projektor i przy jego pomocy nanoszę na materiał. Później przechodzę do doboru kolorów włóczek. Ich wachlarz jest na tyle duży, że mogę nimi swobodnie operować w zależności od zakładanego efektu.
Jak już wspomnieliśmy, dywany, a także pozostałe produkty wykonane metodą tuftingu, tworzy się, wykorzystując do tego specjalny pistolet, który w sposób mechaniczny przepycha przędze przez naciągnięte płótno. Jest to proces wymagający powtarzalności ruchów. To moment, w którym fragment po fragmencie wzór przenoszony jest na materiał.
– Po stworzeniu oczekiwanego wzoru na tył produktu nanoszę klej. Ma on za zadanie zabezpieczyć włókna tak, aby nie wychodziły. Po jego wyschnięciu przechodzę do najbardziej czasochłonnego etapu, jakim jest tzw. rzeźbienie. To proces, w którym przy wykorzystaniu golarki i nożyczek przycinam włókna, dodaję głębi krawędziom, kształtuję detale i nadaję dywanowi ostatecznego kształtu. Po wykonaniu tych czynności otrzymuję dopracowany produkt. Na końcu podklejam jego tył odpowiednim materiałem. W przypadku dywanów najczęściej jest to filc.
Z chęci dzielenia, czyli o warsztatach
O organizowaniu warsztatów Karolina myślała już od dłuższego czasu. Plany udało się zrealizować pół roku temu, kiedy poszerzyła swoją ofertę o zajęcia dla wszystkich zainteresowanych, chcących poznać tajniki tuftingu.
– Przeszłam w tym rzemiośle intensywną, bardzo pozytywną drogę. Od hobby, przez pracownię, aż po warsztaty. Te ostatnie wynikły z potrzeby kontaktu z ludźmi. Druga sprawa – w Polsce właściwie nie uczy się tuftingu w sposób profesjonalny. A ja tak bardzo polubiłam to, co robię, że postanowiłam dzielić się tym z innymi. Wiem, że nie każdy po moich zajęciach będzie tkał dywany zawodowo, ale ma to być przede wszystkim miejsce, w którym można miło spędzić czas.
Warsztaty są ogólnodostępne. Najczęściej odbywają się w weekendy – wystarczy napisać i umówić się na konkretny termin. Przekrój uczestników jest naprawdę szeroki. Są osoby, dla których tufting ma być chwilą relaksu i wytchnienia od codzienności. Są też tacy, którzy chcieliby się nim zajmować w przyszłości. Zajęcia trwają około pięciu godzin. Wszyscy uczestnicy wychodzą z nich z własnoręcznie stworzonym dywanem.
– Tymi warsztatami przecieram niejako tuftingowe szlaki w Krakowie i tej części Polski. Przyjeżdżają tu ludzie z Wrocławia, z Białegostoku, a mam nadzieję, że niedługo otworzę się też na osoby z zagranicy. Tufting ma być przede wszystkim relaksujący. Staram się przykładać nie tylko do prowadzenia zajęć, ale też otoczki, którą wokół nich tworzę. Dla uczestników zawsze przygotowane jest miejsce z przekąskami. Można napić się kawy, herbaty czy wina. Piekę też na tę okazję chleb. Chciałabym, żeby każda osoba, która tu przychodzi czuła się zaopiekowana. Nazwa mojej marki nie wzięła się znikąd. To miejsce ma być przepełnione radością.
Zainteresowanych kupnem ręcznie tkanych dywanów i ozdób lub zleceniem wykonania produktu według własnego wzoru zachęcamy do odwiedzenia pracowni tuftingu „Enjoy Studio” Karoliny Wolskiej, która znajduje się przy ul. Józefa 12/23 lub kontaktu telefonicznego – 503 019 520. Odsyłamy również na Instagrama pracowni.
Na koniec chcielibyśmy podziękować naszej dzisiejszej bohaterce – za serdeczne przyjęcie, miłą rozmowę i prezentację rzemiosła. Było nam bardzo miło u Ciebie gościć.