O krakowskim rzemiośle #15: miody i oleje Piotra Sikory i Aliny Kudeli

Dobre praktyki
11.07.2024

Przy ul. Kazimierza Wielkiego 124, w zabytkowym domu z końca XIX w., od dwudziestu lat swój sklep z winami prowadzą Alina Kudela i Piotr Sikora. „Winnica” to miejsce wyjątkowe – nie tylko ze względu na możliwość zakupu win i miodów pitnych z różnych części Polski i Europy. W przydomowym ogrodzie rzemieślnicy prowadzą własną pasiekę, z której pochodzą przepyszne miody. Do gamy ich autorskich produktów dołączyły również oleje – niefiltrowane i tłoczone na zimno, których smak potrafi zachwycić, a nawet zaskoczyć. Niedawno mieliśmy okazję odwiedzić Panią Alinę i Pana Piotra. W pięknych okolicznościach, podczas degustacji chleba, oleju i miodu, rozmawialiśmy „O krakowskim rzemiośle”.

Z Winnicy do „Winnicy”, czyli o początkach

Piotr Sikora: Sklep otworzyliśmy w 2004 roku. To był moment, w którym poczuliśmy, że chcemy się uniezależnić, zrobić coś zupełnie nowego – coś, co będzie nasze. Dysponowaliśmy niewielkim lokalem w budynku, w którym działamy obecnie. Dwadzieścia lat temu Krowodrza wyglądała zupełnie inaczej. Byliśmy nieco przestraszeni, ale i podekscytowani tak „innowacyjnym” pomysłem, jakim było otwarcie winnego sklepu na ówczesnych „obrzeżach” Krakowa.

Alina Kudela: Przed podjęciem ostatecznej decyzji udaliśmy się w podróż na Ukrainę. Chcieliśmy odwiedzić Krym. Jadąc tam od strony Kijowa, mijaliśmy Winnicę, stolicę rejonu winnickiego. Pomyśleliśmy wtedy, że to idealna nazwa dla naszej nowej firmy. Kilka miesięcy później marzenia o własnej działalności stały się faktem.

Piotr Sikora: Początkowo współpracowaliśmy z wieloma dystrybutorami win z Krakowa. Po czasie podjęliśmy decyzję, żeby wina sprowadzać samodzielnie. Zaczęliśmy nawiązywać bezpośrednie kontakty z wieloma winnicami i producentami, z którymi współpracujemy do dziś i których siatkę na bieżąco powiększamy. I tak właśnie, krok za krokiem, z sukcesem minęło nam dwadzieścia lat działalności. Aktualnie importujemy wina z różnych części Europy, ale i nasze, polskie. W sklepie zakupić można też tradycyjny polski trunek, jakim jest miód pitny. Z tymi produktami jesteśmy często na targach organizowanych na krakowskim Rynku.

Alina Kudela: Ta praca nas pochłonęła, ale ciągle nam w niej czegoś brakowało. Brakowało nam totalnej samodzielności. Chcieliśmy produkować coś w stu procentach naszego, dobrego i jakościowego. Obracając się od wielu lat wśród producentów naturalnej żywności, doceniając jej smak, a przy okazji mając własne zainteresowania i doświadczenia z licznych degustacji, postanowiliśmy pójść w naszym małym biznesie o krok dalej.

Pasieka w centrum miasta, czyli o pszczelarstwie

Piotr Sikora: Z pszczołami miałem do czynienia jeszcze w dzieciństwie. Budziły moje zainteresowanie, tym bardziej, że sąsiedzi moich dziadków mieli małą pasiekę. Po latach – w ramach odskoczni od codzienności i dotychczasowej pracy – zrobiłem kurs pszczelarski. Brakowało jednak czasu, aby otworzyć pasiekę. Wszystko zmieniło się na początku pandemii. Wówczas dostałem od mamy Aliny swój pierwszy ul. Aktualnie, w przydomowym ogrodzie, mamy ich już cztery, które tworzą pasiekę nazwaną przez nas pasieką „Łobzów”.

Alina Kudela: Sukcesywnie powiększamy naszą pszczelą rodzinę, jednak robimy to przede wszystkim poza miastem – z myślą o sąsiadach i okolicy. Jej główna część znajduje się więc nad Rabą, w Chełmie koło Bochni. Tam, w oddali od zabudowań i w otoczeniu sadów, pól uprawnych i łąk mamy kolejne piętnaście uli. Łącznie mamy ich około dwudziestu, a zatem dwudziestu rojów, które funkcjonują i dają pożytek, a przy okazji dodatkową pracę.

Alina Kudela: Głównym pszczelarzem jest Piotr, ja mu w tej pracy pomagam. Pierwszym tegorocznym miodem, zebranym pod koniec maja, był miód wielokwiatowy. Kolejnym, uzyskanym początkiem czerwca, akacjowy. Ostatnie miodobranie przyniosło z kolei miód lipowo-spadziowy. Na przełomie lipca i sierpnia kwitnie jeszcze bardzo miododajna roślina, nawłoć, z której powstaje miód nawłociowy. Jest to nasz ostatni miód w sezonie i pochodzi z bocheńskiej części pasieki.

Piotr Sikora: Muszę przyznać, że miody miejskie, powstające tu – w Krowodrzy, są naprawdę ciekawe. W okolicy jest mnóstwo różnorakich roślin i drzew, kwiatów balkonowych, często nieoczywistych, zaskakujących nasadzeń, z którymi nie spotkamy się w miejscach rosnących „na dziko”. Pszczoły mają tu więc spory pożytek, który przekuwa się później w naprawdę dobry smak produktów.

Kontrola i odpowiedzialność, czyli o pracy pszczelarza

Piotr Sikora: Intensywna praca w pasiece trwa kilka miesięcy. Szczególnie teraz, w okresie czerwca i lipca, kiedy zbieramy największą ilość miodu. Wyjątkowo ważna jest systematyczność, ponieważ pszczoły nie wybaczają, jeśli chodzi o czas. Jeśli coś jest zaplanowane na konkretny dzień, to w tym konkretnym dniu trzeba to zrobić. Nie można danej czynności odłożyć o tydzień, bo wtedy może być już za późno.

Alina Kudela: Pszczoły są bardzo sprytnym organizmem. W każdym z uli przebywa ok. 70-80 tysięcy pszczół, jednak nic nie dzieje się w nich przypadkowo, a każda pszczoła odgrywa w rodzinie swoją konkretną rolę. Zadaniem pszczelarza jest kontrolować, aby rój był zdrowy i silny, a sam ul zadbany i higieniczny. Każdy odchył od normy wymaga naszej interwencji. Pszczoły trzeba odpowiednio przygotować do zimy, zapewnić im pokarm, czasami podleczyć. To wszystko przekłada się później na to, jaki miód zbierzemy.

Piotr Sikora: Kiedy przychodzi wiosna, a zieleń rozkwita, pszczoły zaczynają zbierać i znosić nektar do ramek umieszczonych w ulu. Z czasem nektar przetwarzają w miód, a następnie go zasklepiają, tworząc plastry. W odpowiednim czasie pszczelarz zbiera ramki, odwirowuje miód z plastrów, po czym go przecedza i usuwa zanieczyszczenia, choć jest to bardziej kwestią estetyki niż wymogiem. W produkcji miodu nie powinno być więc żadnej ingerencji człowieka. Warto dodać, że każdy miód naturalny podlega krystalizacji, co oznacza, że po pewnym czasie z konsystencji płynnej przechodzi w stałą. To oznaka szlachetności i prawdziwości miodu. Inną sprawą jest lokalność miodu. Miód zbierany lokalnie jest dla naszych organizmów zdrowszy i mniej alergenny. Wynika to z faktu, że zawiera pyłki roślin, wśród których na co dzień żyjemy i funkcjonujemy.

Alina Kudela: Praca w pasiece potrafi przynosić mnóstwo przyjemności – tym bardziej, że w takiej skali, jak u nas, dalej możemy traktować ją jako zajęcie hobbystyczne. Często uczy, czasami zaskakuje i zadziwia. Jej dużym plusem jest to, że pracujemy w naturze, na świeżym powietrzu, w aromacie i zapachach miodu, ula i wosku. Przy okazji jest pewną lekcją odpowiedzialności. Pszczoły wymagają odpowiedniej opieki podobnie jak wszystkie inne żywe stworzenia.

Z rzepaku, lnu, a nawet czarnuszki, czyli o olejach

Alina Kudela: Kolejnym, poniekąd naturalnym etapem naszej działalności stało się tłoczenie oleju. Od zawsze kochaliśmy ten produkt, należący do tzw. żywności funkcjonalnej, a więc oddziałowującej na zdrowie człowieka. Poznaliśmy go dość dobrze już wiele lat temu – podczas różnego rodzaju degustacji, festiwali czy targów. W pewnym momencie pojawiła się myśl, że my też możemy go tworzyć.

Piotr Sikora: Finalnie zainwestowaliśmy w profesjonalne urządzenie do tłoczenia oleju, przeszliśmy wszelkie procedury i uzyskaliśmy potrzebne zgody, by wytwarzać żywność. Założeniem naszej produkcji jest olej bardzo dobrej jakości, zrobiony – jeśli tylko to możliwe – na polskim ziarnie. Wśród wspomnianych ziaren, najlepiej certyfikowanych i bez użycia chemii, są między innymi len, rzepak czy ostropest. W ostatnim czasie przygotowaliśmy również partie testowe z orzecha włoskiego, pestek dyni, a nawet czarnuszki. Przyznamy nieskromnie, są świetne!

Piotr Sikora: Nasze oleje są tłoczone na zimno. To metoda, w której olej jest wyciskany przy wykorzystaniu urządzenia prasującego ziarno, ale nie wytwarzającego wysokiej temperatury. Dzięki temu zdrowe substancje pozostają jego zawartością. Drugą sprawą jest brak filtracji, który powoduje, że oleje są bogatsze w o wiele więcej związków prozdrowotnych, czyli minerałów i witamin. Przez to też czas ich przydatności do spożycia jest krótszy i zazwyczaj wynosi od trzech do sześciu miesięcy. Plusem naszego produktu jest również to, że jest tłoczony na bieżąco. Oleje, które sprzedajemy, były więc tłoczone kilka tygodni, a nawet kilka dni temu.

Alina Kudela: Jesteśmy zadowoleni z naszego sklepu, ale jeszcze bardziej z wytwarzanych przez nas produktów. To właśnie w nich wyrażamy siebie. Wiemy, czego oczekujemy od miodu czy oleju własnej produkcji i na końcu otrzymujemy smaczny tego efekt. I to jest w tym wszystkim piękne.

Zainteresowanych zakupem naturalnych miodów i olejów zachęcamy do odwiedzenia „Winnicy” Aliny Kudeli i Piotra Sikory (ul. Kazimierza Wielkiego 124) lub kontaktu telefonicznego – 12 638 25 10. Odsyłamy również na stronę internetową sklepu oraz Facebooka i Instagrama naszych rozmówców.

Na koniec chcielibyśmy podziękować Pani Alinie i Panu Piotrowi – za serdeczne przyjęcie, miłą rozmowę, pyszną degustację i prezentację rzemiosła. Było nam bardzo miło u Państwa gościć.