Bilety MPK: „taniej” się opłaca?
Kiedy przygotowujemy ten numer do druku, w Krakowie trwa burzliwa dyskusja na temat planowanej przez Jacka Majchrowskiego drastycznej podwyżki cen biletów MPK – o prawie 50%. 23 listopada, na wniosek klubu Kraków dla Mieszkańców, prezydencki projekt uchwały w tej sprawie (przez Łukasza Gibałę nazwany „kpiną z Krakowian”) został zdjęty z porządku obrad rady miasta. Przeciw zagłosowali tylko radni Jacka Majchrowskiego. Ten ostatni kilka dni wcześniej, w wywiadzie udzielonym urzędowej telewizji (tej pierwszej, bo jest i druga) argumentował, że „my po podwyżce będziemy mieć i tak najtańszy bilet miesięczny w Polsce”. Łatwo można udowodnić, że to nieprawda.
Jakie ceny w Polsce?
Zgodnie z prezydencką propozycją cena biletu miesięcznego mieszkańca (z Kartą Krakowską) miałaby wzrosnąć z 80 zł do 119 zł. Sprawdziliśmy, ile za podobny bilet muszą zapłacić mieszkańcy największych polskich miast: Warszawy, Łodzi, Pozna- nia, Katowic, Lublina, Wrocławia i Gdańska. W pra- wie wszystkich tych miastach bilet miesięczny dla mieszkańców kosztuje nie więcej niż 119 zł (taka jest cena w Poznaniu), a w większości – znacznie mniej. Co więcej, w wielu przypadkach można kupić bilet na dłuższy okres czasu (3, 5, 6 miesięcy albo rok) – i wówczas koszt miesięczny jest już o wiele niższy. Wyjątkiem jest Łódź – przykład z uporem podawany przez Jacka Majchrowskiego i jego współpracowników. Twierdzą oni, że łódzki „miesięczny” jest dwa razy droższy niż krakowski po planowanej podwyżce. To również nie jest prawdą. Taki bilet z Kartą Łodzianina kosztuje nie 240, a 140 zł. Faktycznie, drożej, niż planuje prezydent Krakowa – ale to jedyne takie miasto.
Można jeszcze inaczej
Zupełnie inna niż w Krakowie jest polityka biletowa władz Starachowic. Tamtejszy samorząd zdecydował, że od 1 kwietnia 2022 roku osoby płacące podatki w mieście jeżdżą za… 0 zł. I nie był to primaaprilisowy żart, a działanie, które spowodowało, że w ciągu pół roku liczba pasażerów starachowickiej komunikacji miejskiej wzrosła o ponad 70%. Te osoby zapewne zrezygnowały z poruszania się własnym samochodem. Pod koniec września 2022 roku władze kolejnego polskiego miasta – Kalisza – zdecydowały, że i tam z Kaliską Kartą Mieszkańca transport publiczny będzie bezpłatny. Od 1 stycznia przez dwa lata potrwa pilotaż, a po tym czasie samorząd zdecyduje, czy rozwiązanie się sprawdziło. Jednak cele są jasne: ograniczenie ru- chu samochodowego, a tym samym smogu, korków i hałasu, a także zwiększenie dostępności miejsc parkingowych. Polskie miasta mają takie same problemy, różni je jednak – jak wyraźnie widać – sposób ich rozwiązywania.
Za granicą
Tego rodzaju przykłady zupełnie innej niż w Krakowie polityki transportowej można także obserwować poza polskimi granicami. Bezpłatna komunikacja miejska obowiązuje m.in. w estońskim Tallinnie i w Luksemburgu. Z kolei w Berlinie hitem okazał się bilet miesięczny za 9 euro, który obowiązywał w ostatnie wakacje. Na jego podstawie można było korzystać nie tylko z komunikacji miejskiej, ale także z pociągów regionalnych na terenie całych (!) Niemiec. Sukces berlińskiego programu „9-euro-Ticket” skłonił rząd federalny do prac nad podobnym rozwiązaniem na poziomie kraju. Ma to być jeden tani bilet miesięczny, uprawniający do podróżowania komunikacją miejską i regionalnymi kolejami w całych Niemczech. Standardem w dużych europejskich miastach jest także sieć parkingów Park&Ride przy węzłach przesiadkowych, gdzie można parkować za darmo pod wa- runkiem przesiadki w transport zbiorowy. Normą są też miejskie wypożyczalnie rowerów. W Krakowie żadne z tych rozwiązań w praktyce nie funkcjonuje. Nie zrealizowano dotąd wielkich planów budowy sieci parkingów P&R, a powołana w tym właśnie celu spółka miejska została po kilku latach zlikwidowana z powodu braku efektów. Z końcem 2019 roku zniknęły także stacje z miejskimi rowerami do wypożyczenia, a Jacek Majchrowski i jego urzędnicy nie zdecydowali się na ponowne uruchomienie takiej wypożyczalni. W zamian można wypożyczyć nieliczne miejskie rowery elektryczne.
Przyszłość
W jakim transportowym kierunku powinien zatem iść Kraków? Zdaniem Łukasza Gibały, w od- wrotnym niż obecnie. Dopłacanie do transportu publicznego zwyczajnie się opłaca – bo nawet w krótkiej perspektywie przynosi wymierne korzyści: mniejsze korki, mniej spalin, więcej miejsc parkingowych. Śladem nie tylko światowych metropolii, ale także – jak widać – odważnych polskich miast trzeba robić wszystko, żeby komunikacja miejska była dobrą, tanią i wygodną alternatywą dla własnego auta. Sztandarowym postulatem Gibały w poprzednich wyborach samorządowych był bilet za 0 zł – czyli bezpłatny transport dla krakowskich podatników. Wprowadzenie tego rozwiązania w obecnych warunkach – kryzysu finansów miejskich i rekordowego zadłużenia – wydaje się jednak znacznie trudniejsze niż przed 4 laty. Co nie oznacza, że to niemożliwe. Jeśli jednak nie bezpłatna, to komunikacja miejska w Krakowie może być znacznie tańsza niż obecnie. Niestety w Krakowie polityka transportowa zmierza w przeciwną stronę.