Mistrz i Małgorzata
Kiedy w połowie lipca Jacek Majchrowski oświadczył w wywiadzie dla Gazety Wyborczej, że – mając wybór między Małgorzatą Wassermann i Łukaszem Gibałą w II turze wyborów prezydenta Krakowa – „wolałby panią Małgorzatę”, wzbudziło to niemałą sensację. A przecież do zbliżenia na linii Majchrowski – PiS dochodzi od dłuższego czasu, choć ta wypowiedź jest jego chyba jego najdobitniejszym (jak dotąd) dowodem.
Spijanie z dziubków
Wspomniana „Pani Małgorzata” nie ukrywa, że lubi i szanuje Jacka Majchrowskiego, często też podkreśla świetną z nim współpracę. W październiku ubiegłego roku zwołali nawet wspólną konferencję prasową w krakowskim Magistracie. Mówili o tym, jak bardzo miasto skorzysta na pieniądzach z Polskiego Ładu (Kraków otrzymał wówczas od rządu Zjednoczonej Prawicy 134 mln zł). Prezydent nazwał ją wówczas „dobrym duchem, który napędził starania miasta o te środki”. W równie ciepłych słowach prezydent wyraża się także o ministrze infrastruktury, Andrzeju Adamczyku – uważa, że to pierwszy szef tego resortu, który dba o Kraków. Ale relacja Majchrowskiego z PiS-em to nie tylko przysłowiowe spijanie sobie z dzióbków.
Ramię w ramię
To także współpraca w radzie miasta klubów prezydenckiego i PiS – często wbrew Platformie Obywatelskiej, z którą Majchrowski miał przecież wspólne listy w ostatnich wyborach. To właśnie prezydenccy radni pomogli już dwukrotnie (w 2019 i 2021 r.) zablokować usunięcie arcybiskupa Jędraszewskiego z kapituły Cracoviae Merenti – jednego z najważniejszych krakowskich odznaczeń. Również wbrew Platformie i klubowi Kraków dla Mieszkańców, a dzięki głosom radnych Majchrowskiego PiS-owi udało się także w marcu 2019 roku odrzucić projekt rezolucji w sprawie odwołania małopolskiej kurator oświaty, Barbary Nowak (a dwa tygodnie wcześniej usunąć ten punkt z porządku obrad rady). Głośne było także głosowanie dotyczące honorowego obywatelstwa dla Wandy Półtawskiej. Przeciwni byli radni PO, argumentując m.in., że – choć ma ona ogromne zasługi z czasów wojny i dla kościoła katolickiego – jest także wojującą działaczką antyaborcyjną, a metodę in vitro uważa za największe zło. I tym razem prezydencki Przyjazny Kraków pomógł PiS osiągnąć cel i Półtawska została honorową obywatelką Krakowa. Traf chciał, że stało się tego samego dnia, kiedy wystartował miejski program wspierania in vitro.
Prezydencki „blef i kolejne kłamstwo”
Prawdziwy cios dla Platformy nadszedł 10 stycznia tego roku. Na ten dzień została zwołana nadzwyczajna sesja rady, na której stanowisko wiceprzewodniczącego miał stracić Sławomir Pietrzyk. To radny Majchrowskiego, bohater skandalu związanego z molestowaniem i dyskryminacją innej krakowskiej radnej. Do porządku obrad wprowadzono jednak „w trybie nagłym” nowy projekt uchwały – w sprawie odwołania przewodniczącego rady, Dominika Jaśkowca z PO. Z pomocą klubu PiS został on wówczas „wymieniony” na Rafała Komarewicza z prezydenckiego Przyjaznego Krakowa. Jaśkowiec zdradził później dziennikarzom, że dostał od Jacka Majchrowskiego gwarancję, że na specjalnie zwołanej sesji nie dojdzie do jego odwołania. „Był to blef i kolejne kłamstwo” – skomentował. Od tego czasu Platforma głośno mówi, że w kolejnych wyborach wystawi własnego kandydata na prezydenta Krakowa. Jednak szorstka przyjaźń PO z Majchrowskim wciąż trwa. Tajemnicą poliszynela jest, że w krakowskim samorządzie i miejskich spółkach pracuje wielu działaczy tej partii – w tym nawet dwóch miejskich radnych. Jednym z nich jest przewodniczący klubu Platformy. Otwarta wojna z prezydentem mogłaby być dla nich równoznaczna z utratą stołków.
Strach przed miotłą
Małgorzata Wassermann zapewnia, że – gdyby została prezydentką Krakowa – w Magistracie nie będzie rewolucji. „Jeśli ktokolwiek myśli, że bez uczciwej analizy, co jak funkcjonuje, przyszłaby miotła i wszystkich wymiotła, to tak na pewno nie będzie” – mówi. A współpracownicy Majchrowskiego, często od kilkunastu lat rotujący się na najwyższych stanowiskach w mieście, „miotły” mogą się bać – i uważać, że taka byłaby konsekwencja wygranej Gibały. Częściowo mają rację – lider Krakowa dla Mieszkańców równie otwarcie mówi, że jego prezydentura oznaczałaby „zmiany i przewietrzenie w Magistracie, jeśli chodzi o kierownicze stanowiska”. Z tego punktu widzenia dla ekipy Majchrowskiego Wassermann i PiS to znacznie bezpieczniejsza opcja. Przewietrzenie w wersji Gibały może dodatkowo oznaczać otwarcie dawno nie otwieranych szaf – a nie wiadomo, jakie przysłowiowe trupy mogą z nich wypaść. Choć warto zauważyć, że prokuratura, podlegająca bezpośrednio pod ministra Ziobro, o zawartości tych szaf może sporo wiedzieć. Tylko obecnie wokół Magistratu toczą się trzy śledztwa – pierwsze dotyczy korupcji przy wynajmie gminnych lokali, drugie – wykorzystywania wpływów w urzędzie przez byłą wiceprezydent Elżbietę K., a trzecie – pożaru archiwum miejskiego. I wszystkie toczą się bardzo powoli.
Splendor i pieniądze
Dobre relacje z PiS są dla Jacka Majchrowskiego korzystne z jeszcze jednego powodu. Wskutek kryzysu, ale także zmian w prawie samorządy są w coraz większym stopniu zdane na łaskę lub niełaskę rządu, jeśli chodzi o pieniądze. Sympatia do Zjednoczonej Prawicy jak dotąd się opłaca – 134 miliony złotych z Polskiego Ładu to jedna z największych w kraju dotacji. Nie bez znaczenia są też rządowe środki związane z Igrzyskami Europejskimi. Te ostatnie, jeśli nie okażą się organizacyjną klapą, mogą być w przyszłym roku przedwyborczą windą zarówno dla Majchrowskiego w Krakowie, jak i PiS w skali kraju. A przynajmniej na to zdaje się zwolennicy Igrzysk liczą.
Wariant rzeszowski
Najbardziej odważnym wytłumaczeniem zacieśniania stosunków Majchrowskiego z Zjednoczoną Prawicą jest to, że prezydent nie wystartuje w kolejnych wyborach, planowanych na jesień 2023 roku, i namaści kandydata PiS. Można by to uznać za political fiction, gdyby nie wydarzenia sprzed roku w Rzeszowie. Ustępujący w swoje 81 urodziny prezydent Tadeusz Ferenc przekazał poparcie wiceministrowi sprawiedliwości w rządzie Zjednoczonej Prawicy i bliskiemu współpracownikowi Zbigniewa Ziobry, Marcinowi Warchołowi. Tam także było to wielkie zaskoczenie. A Ferenca i Majchrowskiego wiele łączy – obaj rządzili w swoich miastach od 2002 roku, obaj byli w PZPR, a później w SLD. Obaj współtworzyli w 2015 roku komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. A w ostatnim sondażu Majchrowski jest dopiero trzeci – w II turze zmierzyliby się Gibała z Wassermann. Niemożliwe? A co w polityce jest niemożliwe?
Adrianna Siudy