O krakowskim rzemiośle #3: pracownia zegarmistrzowska Leszka Szumlasa
Ulica św. Benedykta 4 w krakowskim Podgórzu. Blok vis-à-vis kamienicy, w której gościliśmy u Pana Łukasza Wiciarza, jedynego w Krakowie rzeźbiarza szachów. To tutaj, w mieszkaniu numer 5, swoją pracownię zegarmistrzowską „Kwestia Czasu” prowadzi Leszek Szumlas. Na co dzień jest ona niedostępna dla klientów. Pan Leszek zajmuje się profesjonalnym serwisem zegarków w zaciszu niewielkiego pokoju. Na przestrzeni kilku metrów kwadratowych korzysta z setek narzędzi, urządzeń i części, specjalizując się w naprawie zegarków mechanicznych – zarówno tych nowych, jak i nieco starszych, określanych jako vintage. To trzeci z bohaterów naszego cyklu – „O krakowskim rzemiośle”.
Pan Leszek z wykształcenia jest elektronikiem i archeologiem. Po studiach pracował w branży IT, specjalizując się w reklamie i digital mediach. Wraz z żoną prowadził przez jakiś czas agencję reklamową, miał wielu klientów. Przygoda z zegarmistrzostwem przyszła po drodze. Tym fachem zainteresował go kolega ze studiów.
Pasja przekuta w rzemiosło, czyli o wyborze zegarmistrzostwa
– Kolega zajmował się zabytkowymi, kieszonkowymi zegarkami, tworząc do nich m.in. koperty. Co jakiś czas podsyłał mi egzemplarze, które wymagały naprawy mechanizmów. Na początku było to zajęcie w pełni hobbystyczne. Siadałem wieczorem, rozbierałem zegarek i serwisowałem go. W pewien sposób to zajęcie, z dala od komputera, mnie odprężało. Byłem w tej kwestii samoukiem, choć nie ukrywam – miałem do tego jakiś dryg i podstawy wiedzy ze szkoły.
Po pewnym czasie zleceń zaczęło przybywać, a klienci Pana Leszka zaczęli polecać go między sobą. Sam rzemieślnik zauważył, że nowa działalność zabiera mu coraz więcej czasu. Zaryzykował, zamknął prowadzoną wcześniej firmę i zdecydował się zostać zegarmistrzem na pełen etat.
– Od początku zajmowałem się naprawą i serwisowaniem zegarków mechanicznych. Nie trudziłem się drobnymi usługami zegarmistrzowskimi, takimi jak wymiana pasków czy baterii, które przy otwartym zakładzie pochłaniają stosunkowo dużo czasu. Prowadząc zamkniętą pracownię, szybko uczyłem się skomplikowanych mechanizmów. Dorabiałem czopy, czyli cienkie zakończenia osi obracających się elementów zegarka, wstawiałem części, pracowałem z wiertarką, tokarką czy pilnikiem. Pasja przerodziła się w rzemiosło i regularną pracę.
Dziś „Kwestia Czasu”, bo taką nazwę nosi pracownia Pana Leszka, to profesjonalny serwis zegarmistrzowski świadczący usługi klasy premium. Do rzemieślnika trafiają zarówno zegarki nowe, często luksusowe, jak i te starsze, określano jako vintage. W ciągu lat rzemieślnikowi zaufało wielu klientów. Obecnie w kolejce czeka się około dwóch, trzech miesięcy, choć – jak przyznaje Pan Leszek – w tej klasy zegarmistrzostwie to i tak stosunkowo krótki okres.
Skupienie i precyzja, czyli o pracy zegarmistrza
– Pracuję relatywnie wolno, jednak nie muszę i nie chcę się spieszyć. Przykładam dużą uwagę do szczegółów i minimalizuję ryzyko, że coś po drodze pominę lub uszkodzę. W większości przypadków wykonuję pełen serwis, a więc rozbieram zegarek – element po elemencie, znajduję przyczynę usterki, naprawiam lub wymieniam wadliwą część, a przy okazji sprawdzam zużycie pozostałych elementów i testuję ich działanie. Każdy zegarek serwisuję i czyszczę.
– Zegarmistrzostwo to bardzo precyzyjny zawód. Ważny jest w nim każdy ruch. Nie można przystąpić do naprawy, kiedy jest się zmęczonym czy wkurzonym i myśli się o czymś innym. Potrzebna jest spokojna głowa i maksymalne skupienie. Tym bardziej, jeśli pracuje się przy zegarkach mechanicznych. Klasyczne, wskazujące godziny, minuty i sekundy składają się średnio z kilkudziesięciu czy nawet stu elementów. Te bardziej rozbudowane, z tzw. komplikacjami, takimi jak stoper, wskazanie dnia miesiąca czy faz księżyca, to często urządzenia złożone z kilkuset części. Przy ich serwisie trzeba być naprawdę dokładnym.
– Pracuję w fartuchu, często z wykorzystaniem lupy bądź mikroskopu. Mam sprzęt do wydmuchiwania pyłków, a wszystko wykonuję w sterylnych warunkach. Nie mogę zostawiać po sobie żadnych śladów. Swoją pracę zawsze dokumentuję, robiąc szczegółowe fotografie, które później udostępniam moim klientom. Dzięki temu wiedzą, jakie działania podjąłem i dlaczego były konieczne. W tym rzemiośle przejrzystość i rzetelność jest niezwykle ważna.
Nie bez powodu zegarmistrzostwo nazywa się zawodem tysiąca narzędzi. Pan Leszek na bieżąco uzupełnia zaplecze swojej pracowni, choć – jak sam przyznaje – z części akcesoriów korzysta rzadko, od święta. Musi jednak je mieć, bo w przeciwnym razie nie mógłby wykonać niektórych z napraw.
Klucze, pilniki, wiertełka, czyli o zapleczu pracowni
– Zegarmistrzowi nierzadko brakuje jednego narzędzia. Wobec tego musi ten sprzęt cały czas dokupywać i uzupełniać. Ja to akurat lubię. Często kupuję coś, co już mam, ale chcę mieć jeszcze jedno, na zapas. I to przynosi pozytywne efekty. Kiedy przychodzi klient z jakimś starym zegarkiem, do którego trudno znaleźć konkretne części, to ja je zazwyczaj mam – nie muszę ich szukać lub dorabiać. W tym zawodzie trzeba inwestować, a następnie chomikować. Mam tu na myśli zarówno narzędzia mikroskopijne, pilniczki, wiertełka, klucze, jak i całe mechanizmy oraz pojedyncze części.
Pan Leszek naprawia kilkaset zegarków rocznie. Jednego dnia serwisuje zegarek o wartości kilkudziesięciu tysięcy złotych, kolejnego – zwykły, budżetowy, o wartości kilkudziesięciu złotych. Marka i cena urządzenia nie zmienia jednak podejścia rzemieślnika do wykonywanej pracy.
– Praca przy droższym i tańszym zegarku jest bardzo podobna, oba zajmują tyle samo czasu. Wkładam w nie tyle samo serca, wykonuję te same procedury, stosuję te same smary i wykorzystuję te same narzędzia. To jest w tym wszystkim piękne. Obok leży zegarek za trzydzieści tysięcy złotych, a obok zegarek za trzysta złotych – i w zasadzie zegarmistrz naprawi je w ten sam sposób.
Od początku funkcjonowania pracowni przez ręce Pana Leszka przeszło kilka tysięcy urządzeń. Często trafiają do niego klienci, którzy chcieliby uruchomić zegarki należące kiedyś do ich rodziców lub dziadków, a które stanowią ważne, rodzinne pamiątki. Rzemieślnik przyznaje, że to właśnie do tych zleceń wraca z największym sentymentem. Nazywa je „zegarkami z historią”. Niektóre z nich pamiętają czasy II wojny światowej, a nawet Wielkiej Wojny. W tej perspektywie zegarmistrzostwo nabiera dla Pana Leszka jeszcze głębszego sensu.
Ponadczasowość i długowieczność, czyli o ideach rzemiosła
– Ludzie podchodzą do zegarków bardzo sentymentalnie. One mają w sobie jakąś magię, to cykanie podobne do bicia serca. Mówi się zresztą, że zegarki mają duszę. Obserwuję to również u moich klientów. Czasami przynoszą zegarki, które nie mają wielkiej wartości, a ich serwis jest wart tyle, co sam zegarek. Ale z sentymentu go zostawiają i naprawiają.
– Mam poczucie, że przez zegarki mechaniczne przemawia historia i ich ewolucja. Wiem, że kiedyś siedział nad nimi jakiś zegarmistrz – dwieście, trzysta lat temu – i robił dokładnie to samo, co ja dziś, korzystając z bardzo podobnych narzędzi. Na koniec dnia najważniejsze jest dla mnie to, że wiem, co zrobiłem. Wiem, że mam przed sobą „żywy” przedmiot, który cyka, tyka i który ktoś będzie nosił. To jest prawdziwa, namacalna rzecz.
– Kocham w zegarkach przede wszystkim ich ponadczasowość i to, że odpowiednio zadbane mogą służyć przez dziesiątki, a nawet setki lat. Za każdym z nich stoi jakaś historia, jakiś człowiek, który go nosił, jakaś przeszłość i jakaś rodzinna spuścizna. Dobrze oddaje to jedno z haseł wielkiej marki zegarmistrzowskiej, Patek Philippe: „You never actually own a Patek Philippe. You merely look after it for the next generation”, które oznacza, że tak naprawdę nigdy nie jesteśmy właścicielami konkretnego zegarka, tylko opiekujemy się nim dla następnego pokolenia.
– Ten zawód sprawia mi ogromną przyjemność i satysfakcję. Ma swój potencjał, a zapotrzebowanie na zegarmistrzów – szczególnie na takim gruncie, jakim jest polski rynek – będzie z roku na rok rosło. Z nadzieją więc patrzę w przyszłość.
Zainteresowanych zleceniem naprawy lub serwisu zegarków mechanicznych zachęcamy do kontaktu z pracownią zegarmistrzowską „Kwestia Czasu”. Można to zrobić telefoniczne – 664 937 224 lub mailowo – info@kwestiaczasu.pl. Odsyłamy również na autorską stronę internetową oraz Facebooka naszego rozmówcy i jego pracowni.
Na koniec chcielibyśmy podziękować Panu Leszkowi – za serdeczne przyjęcie, miłą rozmowę i prezentację rzemiosła. Było nam bardzo miło u Pana gościć.