Tramwaj do Górki Narodowej – bubel za 600 milionów?
Dzień otwarcia nowej linii tramwajowej Krowodrza Górka – Górka Narodowa oznaczał trzy awarie
i niespodziewaną decyzję o zmianie taboru. Konferencję prasową w sprawie tej inwestycji zwołali posłanka Daria Gosek-Popiołek i radny Łukasz Gibała. W roli eksperta towarzyszył im Jacek Mosakowski z Platformy Komunikacyjnej Krakowa. Cała trójka była zgodna zarówno, że linia tramwajowa do Górki Narodowej jest bardzo potrzebna, jak i że jej wykonanie okazało się fatalne. Lista zarzutów jest długa. – To inwestycyjny bubel – ostro komentował Łukasz Gibała. Radny przypomniał tu sześcioletnie opóźnienie tej inwestycji – pierwotnie miała być gotowa w 2017 roku. – Po drugie, pomimo gigantycznych kosztów, sięgających aż 600 milionów złotych, jest mnóstwo niedoróbek, o skali których najdobitniej świadczy wczorajsza sytuacja – mówił. Przedstawił interpelację, w której domaga się od Jacka Majchrowskiego wyjaśnień oraz szczegółowych informacji dotyczących nadzoru nad inwestycją i testów przeprowadzonych przed oddaniem linii pasażerom. Przypomnijmy, że – jak się okazało – przyczyną poniedziałkowych problemów była trakcja elektryczna, która nie podołała wymogom skierowanych na nową linię „Krakowiaków”. – Chcemy się dowiedzieć, czy ktoś po prostu nie zaprojektował linii pod miejski tabor, czy też kto inny źle ją wykonał – powiedział Łukasz Gibała. – Winni tej sytuacji muszą zostać wskazani i pociągnięci do odpowiedzialności – dodał.
Daria Gosek-Popiołek poruszyła także inny kontrowersyjny aspekt tej inwestycji. – Przez ostatnie 3 lata mieliśmy do czynienia z wieloma sytuacjami, które pod znakiem zapytania stawiają rzetelność i efektywność nadzoru przyrodniczego. Wspomnę choćby o tym, że zaplecze budowy zostało zorganizowane w dolinie potoku Sudół, co było niezgodne z zapisami Raportu oddziaływania na środowisko – argumentowała posłanka. Przypominała także, że teren ten nie został poddany żadnej rekultywacji, zakopywane są tam gruz, kawałki betonu ze zbrojeniem czy inne pozostałości materiałów budowlanych. – Kolejną skandaliczną sprawą jest zniszczenie części użytku ekologicznego Dolina Prądnika, co – jak wynika z naszych informacji – stało się bez wymaganej ustawowo zgody organu ustanawiającego użytek, czyli rady miasta – wyliczała, a także przypomniała swoją interwencję z lutego br., kiedy koparki wjechały do koryta rzeki Prądnik. – W kwestii nadzoru interesująca jest też interpretacja słowa „incydentalny” – otóż w każdym z 16 miesięcznych raportów czytamy o „incydentalnym” gromadzeniu materiałów budowlanych pod drzewami. To pokazuje fikcję nadzoru przyrodniczego.
Urzędników odpowiedzialnych zarówno za tę, jak i inne transportowe inwestycje w Krakowie nie oszczędzał także Jacek Mosakowski, współtwórca Platformy Komunikacyjnej Krakowa. – Diagnoza jest prosta: nowo wybudowana infrastruktura jest niedostosowana do taboru, „Krakowiaki” powodują przeciążenie sieci. W ogóle nie wyciągnięto wniosków z sytuacji po otwarciu Trasy Łagiewnickiej – mówił ekspert, przypominając, że przed rokiem „Krakowiaki” spowodowały problemy z siecią trakcyjną na Zakopiańskiej i też trzeba je było zastąpić krótszymi, mniej energożernymi tramwajami. Mosakowski zwrócił także uwagę na fakt, że w efekcie urzędnicy zabierają jednym, by dać drugim. – Żeby trafić na linię 18, Krakowiaki zostały zabrane z linii 52 i 24. Dziś wróciły na te linie, ale tak czy siak pokazuje to problem za krótkiej kołdry, tak jest regularnie przy nowych inwestycjach – argumentował. Zdaniem eksperta inwestycja odstaje od dzisiejszych standardów, opierając się o takie sprzed kilkudziesięciu lat. W wielu miejscach jest wręcz nieprzyjazna komunikacji miejskiej i jej pasażerom. – Przy węźle z Opolską nie ma przystanku, więc nie można się wygodnie przesiąść w autobus jadący Opolską. Trasa Wolbromska jest przeskalowana, piesi muszą ją obchodzić kładką. Wycięto ponad 3 tysiące drzew i postawiono mur ekranów akustycznych, do tego początkowo betonowych – wyliczał Mosakowski. – Przy projektowaniu tramwaju na Górkę Narodową popełniono masę błędów. Jego forma zaprzecza dzisiejszym standardom, a sama komunikacja miejska jest miejscami wręcz upchnięta na siłę, jako dodatek do przeskalowanej infrastruktury samochodowej. Z podobnymi problemami mierzą się teraz mieszkający przy budowie linii tramwajowej do Mistrzejowic.
Niestety władze miasta nie wyciągają wniosków i nie słuchają mieszkańców – i to musi się wreszcie zmienić – podsumował.