W dobrą stronę – rozmowa z Ewą Lutomską
Rozmowa z Ewą Lutomską, współzałożycielką i wiceprezeską Krakowskiego Alarmu Smogowego, który zainicjował walkę ze smogiem nie tylko w naszym mieście, ale także w całym kraju.
Pod koniec 2012 roku zaczęliście działania jako Krakowski Alarm Smogowy. Dzisiaj Kraków jest miastem, w którym nie wolno palić węglem ani drewnem. Wskaźniki jakości powietrza zaczynają się poprawiać. Co było dla Pani impulsem, który sprawił, że zaczęła Pani walczyć o czyste powietrze?
Doskonale pamiętam to poczucie bezsilności każdej zimy. W listopadzie 2007 roku urodził się nam syn i od tego momentu smog zaczął mi coraz bardziej doskwierać. Kiedy wracałam z nim ze spaceru po Krakowie, czułam, jak byśmy wracali z wędzarni. Z roku na rok zaczynałam postrzegać fakt spalania węgla w domach, w kamienicach w kategorii poważnego problemu. Mieszkaliśmy wówczas przy ulicy Krótkiej, praktycznie w samym w centrum Krakowa. Nasz sąsiad, schorowany starszy pan, palił węglem – kiedy on rano rozpalał w swoim piecu, po chwili czułam, jak ten dym przedostawał się do naszego mieszkania. Kiedy rozwieszałam pranie, a nasi sąsiedzi z oficyny zaczynali palić węglem w swoich piecach, zaraz musiałam to pranie zdejmować. Czułam, że to wszystko naraża zdrowie mojej rodziny i moje; że tak nie mogę żyć. Gdy poznałam Andrzeja i Anię [Andrzej Guła i Anna Dworakowska – wspólnie z Ewą Lutomską powołali Krakowski, a później i Polski Alarm Smogowy], postanowiliśmy wspólnie spróbować rozwiązać ten problem, Utworzyliśmy ruch społeczny – i zaraz okazało się, że mnóstwo mieszkańców chce się do nas przyłączyć.
Chociaż w dużej mierze dzięki waszej pracy palenie węglem jest już nielegalne, wciąż jeszcze są w Krakowie domostwa, w których pali się węglem.
Tak, w Krakowie ciągle funkcjonuje około 1500 kotłów i pieców węglowych; ale od kiedy zaczęliśmy działać zlikwidowano ich ponad 25 tysięcy.
Co by Pani powiedziała mieszkańcom, którzy ciągle mają piece węglowe?
Przede wszystkim zachęciłabym ich do szybkiej wymiany. Osoby, które tego nie zrobiły, mogą bowiem otrzymać mandat do 500 zł. Teoretycznie taka kara może być nałożona każdego dnia. Sprawa może także trafić do sądu, gdzie grzywna może sięgać nawet 5 tysięcy złotych. A przecież wciąż można otrzymać pomoc finansową: dotacje do wymiany pieców są dostępne w ramach rządowego Programu Czyste Powietrze, można skorzystać z ulgi termomodernizacyjnej, znaczące dopłaty do kosztów ogrzewania dla tych, którzy po wymianie stanęli przed perspektywą wyższych opłat cały czas oferuje Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Krakowie – tam też można uzyskać wszystkie potrzebne informacje. Szczegóły na temat dotacji do wymiany kotłów można znaleźć na stronie: czystepowietrze.gov.pl lub dzwoniąc pod numer 22 340 40 80.
Co jest teraz największą przeszkodą na drodze do oddychania czystym powietrzem?
Teraz dla Krakowa problemem są zanieczyszczenia napływające z gmin ościennych. W tak zwanym obwarzanku cały czas dymi ponad 30 tysięcy kotłów, w całej Małopolsce jest jeszcze około 300 tysięcy kopciuchów. To sprawia, że nawet bez źródeł niskiej emisji w Krakowie cały czas mamy problem. On już nie jest tak poważny jak kilka lat temu, ale bez działań w całym województwie trudno marzyć o krystalicznie czystym powietrzu w Krakowie. Powietrze przecież nie zatrzymuje się na granicach miasta – spływa w stronę tej doliny, w której położony jest Kraków. Dodatkowo zanieczyszczenia transportowe i przemysłowe – działania ograniczające emisje z różnych źródeł powinny być prowadzone równolegle.
Co dokładnie dzieje się wokół miasta, w gminach wokół?
Ludzie palą węglem, często też śmieciami, podkładami kolejowymi, wrzucają do pieca stare meble. Dostajemy często takie zdjęcia z przygotowanym „opałem” na posesjach i to są straszne obrazy. Dodatkowo widzimy, jak to się przekłada na jakość powietrza, bo, dzięki sieci czujników nisko kosztowych, mamy wgląd w wyniki pomiarów w praktycznie każdej małopolskiej miejscowości. Widzimy, jak wieczorami zaczyna się na mapkach prezentujących stężenia pyłów zawieszonych (PM10) robić czerwono i fioletowo wokół Krakowa, potem to zanieczyszczone powietrze napływa do miasta, a następnie „obwarzanek” się przejaśnia, czujniki zaczynają świecić na zielono, a w Krakowie zaczynamy odczuwać to, co w swoich piecach spalają nasi sąsiedzi z „obwarzanka”.
Jak Pani myśli, dlaczego ciągle są tacy, którzy wrzucają do pieca śmieci?
Sądzę, że zupełnie nie mają świadomości, co robią i jaki to może mieć wpływ na ich zdrowie. Może myślą, że w piecu dochodzi do jakiejś cudownej utylizacji? Tymczasem podczas spalania węgla i drewna do powietrza emitowane są niebezpieczne dla zdrowia substancje, takie jak pyły zawieszone czy benzo(a)piren. W przypadku śmieci dochodzą jeszcze dioksyny – jedne z najbardziej toksycznych substancji w przyrodzie. I to właśnie te cząsteczki, których nie widać, szkodzą najbardziej: nowotwory, astma, POCHP, choroby układu nerwowego, udary – to wszystko smutne skutki ich działania.
Czy uważa Pani, że jeśli się widzi na przykład żółty czy czerwonawy dym z komina sąsiada albo czuje w powietrzu plastik – trzeba to zgłaszać?
Uważam, że absolutnie tak. Pokutuje takie przekonanie, że ktoś, kto spala węgiel, drewno czy plastikowe odpady truje innych – to oczywiście jest prawda, ale przede wszystkim on truje siebie i swoją rodzinę: swoje dzieci, swoich bliskich. Najbardziej ucierpią osoby starsze i dzieci, gdy zanieczyszczenia dostaną się do mieszkania przez okno lub co gorsze wrócą bezpośrednio z domowego kominka. Dopóki ktoś takiego człowieka nie uświadomi, na przykład strażnik gminny podczas kontroli, często nie będzie wiedział, że w ogóle robi coś, co jest niezgodne z prawem, ale przede wszystkim niebezpieczne dla zdrowia jego bliskich.
Jak Pani codziennie dba o to, żeby być odpowiedzialną w kontekście ekologii? Co wchodzi w skład Pani „pakietu przyzwoitości”?
Pozostając w temacie powietrza – przede wszystkim mocno ograniczam jazdę samochodem. To zanieczyszczenia transportowe aktualnie, obok 30 tysięcy kopciuchów wokół Krakowa, są poważnym problemem w kontekście jakości powietrza.
Kiedy ostatnio wsiadła Pani do samochodu?
W poprzedni weekend pojechaliśmy na Morawy na wycieczkę. Nie jestem radykalna, korzystam z samochodu, gdy wyjeżdżam poza Kraków. Ale po mieście jeżdżę rowerem i komunikacją miejską. A jeśli można gdzieś dojechać w miarę łatwo i szybko pociągiem, wybieram pociąg. To chyba najbardziej wygodna forma podróżowania.
Co jeszcze robi Pani na co dzień?
Staram się tak organizować życie, żeby ograniczyć dalekie, czasochłonne podróże po mieście. Wybraliśmy dla dzieci szkoły w bliskiej okolicy; ta sama zasada dotyczy zajęć dodatkowych i zakupów. Ludziom ciągle się wydaje, że muszą jechać na drugi koniec miasta, aby zrobić wielkie zakupy! Tymczasem kiedy zmienimy perspektywę, może się okazać, że wiele rzeczy robiliśmy całkiem niepotrzebnie. Na przykład – że można kupić tyle, ile można unieść w torbie – a nie więcej. Ulegliśmy bezrefleksyjnie nadmiernemu konsumpcjonizmowi i obserwuję, że niektórym ciężko się z niego uwolnić. Kiedy robię zakupy na Kleparzu, kupuję tyle, ile zmieści się do koszyka przy rowerze, ewentualnie do plecaka. I okazuje się, że to wystarcza, że to się bardzo sprawdza. Ciągle wielu z nas zapomina, że możemy zrobić zakupy blisko domu, zamiast w wielkiej galerii handlowej, że możemy wybrać lokalne, studyjne kino zamiast multipleksu.
Wiem, że Krakowski Alarm Smogowy dał początek całej sieci organizacji, Polskiemu Alarmowi Smogowemu – i że wiele miast uczy się teraz od Krakowa. Ale my też jeszcze mamy sporo do zrobienia, prawda? Jakie są, z Pani perspektywy, najważniejsze kolejne kroki dla Krakowa?
Na pewno warto jak najszybciej wprowadzić Strefy Czystego Transportu, żeby ograniczyć starym, najbardziej trującym samochodom wjazd do niektórych obszarów miasta. Powinniśmy brać przykład z innych miast europejskich i oddawać przestrzeń mieszkańcom – pieszym i rowerzystom, a przede wszystkim ze względu na zdrowie i bezpieczeństwo uczniów ograniczać ruch samochodowy przy szkołach.
Czy przyjdzie taki dzień, że będziemy w Krakowie oddychać całkiem czystym powietrzem?
Nie mogę tego obiecać, gdyż nie zależy to tylko od Krakowa. Ale idziemy w dobrą stronę i jesteśmy zdeterminowani, aby tak właśnie było😊
Wywiad pochodzi z naszego kwartalnika. Cały numer przeczytasz TUTAJ.